I ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE

Jezus mówi w Ewangelii „Będziesz miłował Pana Boga swego całym swoim sercem, całą swoją duszą, całym swoim umysłem i całą swoją mocą <a> bliźniego swego jak siebie samego”/Mt 12,30-31/. Człowiek często pragnie stwarzać pozór doskonałości, bycia idealnym i pięknym. Chce, aby postrzegano go jako doskonałego, spełnionego, jako człowieka pozbawionego wad i ograniczeń. Człowiek ma pragnienie bycia zauważanym, chwalonym i docenianym. W mediach społecznościowych pokazujemy nasze zalety, upiększamy swoje zdjęcia, aby przypadkiem nie zauważono, że już nie jesteśmy tak młodzi i piękni, że lat nam przybyło, że czujemy się osamotnieni. Boimy się naszych słabości i ułomności ponieważ one nas ogałacają i ukazują nas prawdziwymi, czyli takimi jakich siebie nie potrafimy zaakceptować.

Często posługujemy się dobrem, aby zostać zauważonymi. Kiedy posiadamy wyższe stanowisko, kiedy jesteśmy pięknie ubrani, bardziej zamożni, bardziej elokwentni i inteligentni, czujemy, że posiadamy władzę nad sobą i nad innymi. Zdecydowanie łatwiej nam czynić dobro wtedy, kiedy jesteśmy widoczni, kiedy posiadamy władzę, kiedy inni mogą nas pochwalić, kiedy z uczynionego dobra możemy czerpać gratyfikację dla nas samych. Jednak nie o to chodzi w miłości ewangelicznej. Chrystus ukazuje nam zupełnie inny wymiar miłości. Pokazuje mam miłość doskonałą, miłość krzyża, miłość, która traci wszystko i nic nie zyskuje. Pragnie, abyśmy taką miłością darzyli samych siebie i drugiego człowieka. Jeżeli nie pokochamy siebie w całej prawdzie, z naszymi wadami i ułomnościami; jeżeli nie pokochamy siebie takimi jakich kocha nas Bóg, nigdy nie pokochamy naszego bliźniego taką miłością, jakiej on oczekuje i jakiej on pragnie. Tak wielu ludzi jest obok mnie. Na tak wielu z nich patrzę z góry może ukazując moją wyższość dlatego, że mam wyższe stanowisko, dlatego że jestem zamożniejszy, posiadam większą wiedzę, mam więcej talentów i tak byśmy mogli wymieniać w nieskończoność. Obok mnie stoi człowiek nieraz przeze mnie stłamszony, stłumiony moją wyższością i doskonałością, skazany przez moją opinię i często skazany również na moje decyzje i na moją wolę. W tym człowieku stoi pokornie Chrystus, który patrzy w moje oczy. Stoi przede mną Chrystus, którego ranię w człowieku, który być może niejedną łzę już z mojego powodu przelał.

Spróbujmy w tym czasie kolejnego wielkiego postu dostrzec  bliźniego. Niezależnie kim jestem, czy mam władzę i mogę decydować o losie innych, czy jestem zamożny, czy mogę się poszczycić ponadprzeciętną inteligencją. Spróbujmy dostrzec człowieka, który jest obok nas, a który pragnie i zasługuje na nasz szacunek, na nasze dobre słowo, na zauważenie i przede wszystkim na miłość, która nie będzie miłością na pokaz, która nie będzie miłością szukającą zysku a która będzie miłością cichą, ukrytą i szczerą; która będzie taką miłością, jaką mnie Chrystus obdarował umierając na krzyży, aby dać mi radość życia wiecznego. Na pewno ten człowiek, którego dostrzegę ubogaci mnie, a może okaże się, że ma w sobie o wiele więcej piękna niż mi się wydawało i tym swoim pięknem nauczy mnie kochać i szanować.

Służebnica Boża siostra M. Iwona Król patrzyła z pokorą na drugiego człowieka. Była świadoma swoich słabości i niedoskonałości. Nie bała się przyznać, że brak jej wiedzy, że nie potrafi pomóc. Stawała pokornie przy łóżku chorego z różańcem w ręku. Stawała pokornie przed Najświętszym Sakramentem, aby potem dostrzegać Chrystusa w swoim bliźnim. Niech czas Wielkiego Postu będzie czasem zapatrzenia w Chrystusa i zatrzymania przy Nim. Prośmy Go aby uczył nas patrzeć oczyma miłości, aby każdy kto nas spotka mógł powiedzieć, że jesteśmy odbiciem Bożej miłości.