IV ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE

„Bo myśli moje nie są myślami waszymi, ani wasze drogi moimi drogami – wyrocznia Pana.” /Iz 55,8/

W naszym kolejnym rozważaniu wielkopostnym chcemy pochylić się nad słowem. „A Słowo stało się ciałem” /J 1,14/, „Żywe bowiem jest Słowo Boże, skuteczne i ostrzejsze niż wszelki miecz obosieczny, przenikające aż do rozdzielenia duszy i ducha, stawów i szpiku, zdolne osądzić pragnienia i myśli serca” /Hbr 4,12/. Słowo, które Bogiem się stało; słowo, które nas przenika i zna nasze najskrytsze tajemnice. Bóg kieruje do człowieka słowo. Zadumajmy się dziś nad darem jaki dał nam Bóg – podarował nam mowę, uzdolnił naszą inteligencję nie tylko do używania, ale i do stwarzania słowa. Bóg posłużył się ludzkim słowem, aby objawić nam Siebie. Kiedy się tak zatrzymamy nad tym, dostrzegamy jak bardzo Bóg nas wywyższył. Dał nam zdolność mowy, zaufał człowiekowi uzdalniając go do posługiwania się mową. I tu warto zadać sobie pytanie – co ja robię z tym darem? Czym jest dla mnie Słowo Boga, słowo drugiego człowieka? W jaki sposób posługuję się tym pięknym darem?

„A Słowo stało się ciałem”… Słowo miało zbawiać, uświęcać, dawać życie… Cóż jednak człowiek uczynił ze słowem? Człowiek skazał, ubiczował i przybił do krzyża „Słowo, które stało się ciałem”. Człowiek zapragnął zawładnąć słowem. Człowiek często używa słowa w sposób haniebny. Słowem rani, osądza, doprowadza do łez a nawet zabija swojego bliźniego.

„Słowo, które stało się ciałem” umarło i trzeciego dnia zmartwychwstało. Często nasze serca pękają na milion kawałków w obliczu ludzkiego słowa, które rani nas lub tych, którzy są nam bliscy. Często jesteśmy wobec ludzkiego słowa bezsilni. Wydaje nam się, że nic nie możemy uczynić. Ale wcale tak nie jest, bowiem słowo ma moc zranić, ale też i uleczyć. Kiedy zostaniemy zranieni słowem szukajmy uleczenia w Słowie Bożym. Kiedy osoba nam bliska zostanie zraniona słowem nienawiści i oszczerstwa, my możemy tą ranę opatrzyć i uleczyć słowem miłości.

Zadumajmy się w czasie tego Wielkiego Postu nad wypowiadanymi przez nas słowami. Musimy pamiętać, że nasze słowa są jak rozdmuchany dmuchawiec. Kiedy dmuchniemy w tą roślinę, jej nasiona rozsiewają się i nie można ich ponownie złapać. Tak samo nasze słowa sieją. Zapytajmy siebie co siejemy? Czy siejemy miłość, pokój, wyrozumiałość? Czy może zawiść, niezgodę i ból? Pan Bóg jest Bogiem Miłosiernym.  Rozliczy nas z miłości i z każdego słowa, którym zadaliśmy mu kolejną ranę w naszym bliźnim.

Bóg dał człowiekowi tak potężne narzędzie, którym może tyle dobra uczynić; którym może budować pokój i jedność. Bóg dał nam dar i wykorzystajmy go do szerzenia Jego miłości miłosiernej tam gdzie żyjemy i pracujemy.

Służebnica Boża siostra M. Iwona Król jest wspominana jako ta, która niewiele mówiła, która była skryta, a jednocześnie jako ta, która potrafiła udzielać dobrych rad. Była otwarta wobec człowieka potrzebującego, którego sama potrafiła dostrzec w tłumie. Była czuła wobec ludzkiego cierpienia. Potrafiła pocieszyć i uśmierzyć ból nie tylko lekarstwami, ale i słowem. W obliczu śmierci nie dawała złudnych nadziei, ale dawała nadzieję życia wiecznego. Nie potrafiłaby tego czynić, gdyby nie była wpatrzona i zasłuchana w „Słowo, które stało się ciałem”…