HOMILIE
Homilia Księdza Biskupa Tadeusza Lityńskiego w dniu otwarcia procesu beatyfikacyjnego Służebnicy Bożej Siostry M. Iwony Król – 9 luty 2023 r.
Drogi Księże Biskupie Pawle, Czcigodna Matko Generalna z rodziną zakonną sióstr elżbietanek. Drodzy współbracia w kapłańskiej służbie, drodzy goście, przedstawiciele samorządu władz miasta, siostry i bracia w Chrystusie Panu. Uroczystą Mszę św. poprzedziło dzisiaj historyczne wydarzenie zaprzysiężenia trybunału beatyfikacyjnego, a wcześniej komisji historycznej w celu zbadania dowodów, świadectw świętości życia siostry elżbietanki M. Iwony Król. Z już wypowiedzianych słów świadków życia, także medialnych przekazów, rysuje się taki mniej więcej obraz – cichej bohaterki Wschowy, oddanej posłudze chorym, odważnej patriotki, która odmówiła podpisania Volkslisty płacąc za to licznymi formami upokorzeń i szykan ze strony niemieckich władz okupacyjnych. Obrończyni wschowskich kościołów plądrowanych poprzez żołnierzy armii czerwonej. Zatroskanej o zdrowie polskich robotników przymusowych i zwykłych mieszkańców Wschowy. Dzisiaj wobec osoby Matki Generalnej i licznie reprezentowanych sióstr Zgromadzenia, pragnę wyrazić wdzięczność Kościoła diecezjalnego za posługę sióstr w naszej diecezji. Za dar nieustannej modlitwy, za dar niesionego przez lata wsparcia dla chorych i potrzebujących, za dar pracy katechetycznej i opiekuńczej. Dziękuję za błogosławioną siostrę Edelburgis Kubitzki z Żar, męczennicę okresu II wojny światowej. Za ofiarną pracę sióstr elżbietanek w Zielonej Górze, Otyniu, Nowej Soli, Żarach, w Kożuchowie i we Wschowie. W tej pracy i ofiarnej posłudze dostrzegamy wierną realizację charyzmatu zakonnego, który sprowadza się do ukazywania ludziom miłosiernej miłości Ojca. Ta miłość w osobie Jego Syna Jezusa Chrystusa przyjęła bardzo konkretny kształt. Stając się widzialną w świecie, kierując się duchem miłosierdzia siostry dostrzegają potrzeby ludzi i udzielają pomocy. Taką siostrą mającą dar odczytywania ludzkiej biedy, choroby była siostra Iwona. Z nadzieją pragniemy powierzyć Bogu osoby i pracę komisji historycznej i trybunału, aby wydobyć prawdę i piękno duchowe i moralne siostry Iwony. Przyczynić się do ukazania jej świętości. W adhortacji apostolskiej Gaudete et Exultate – o powszechnym powołaniu do świętości, papież Franciszek zauważa, że chrześcijanin nie może myśleć o swojej misji na ziemi, nie pojmując jej jako drogi do świętości.” Ponieważ wolą Bożą jest wasze uświęcenie”- czytamy w pierwszym liście do Tesaloniczan. Każdy święty jest misją, jest planem ojca by odzwierciedlać, ucieleśniać w danym momencie dziejów, pewien aspekt Ewangelii. Już na tym etapie, w fazie przed procesowej, zapoznając się z życiorysem siostry Iwony, dostrzegamy bardzo konkretne dzieło realizacji Ewangelii. W tak trudnych okresach dziejowych naszego Kościoła i naszej Ojczyzny. Planem Ojca jest Chrystus, a my w Nim. Ostatecznie to Chrystusa miłuje w nas. Ponieważ świętość chrześcijańska, to nic innego jak życie pełnią miłości. Dlatego miarą świętości jest to, jak wiele jest w naszym życiu Chrystusa oraz na ile mocą Ducha Świętego kształtujemy nasze życie na podobieństwo Jego życia. Święci i błogosławieni są dla nas przykładem realizowania Słowa Bożego, które zawarte jest na kartach Pisma Świętego. Życie świętych i błogosławionych jest nieraz doskonałym komentarzem do słów czytanych w ramach liturgii. Czy dzisiejsze Słowo Boże odczytywane nie rzuca światła Bożego na życie i posługę siostry Iwony? Pierwsze czytanie prowadzi nas do początku Księgi Rodzaju. Gdy czytamy opis stworzenia świata, to co jest swoistym refrenem powracającym po każdym zakończonym dniu. To słowa: „a widział Bóg że wszystko było dobre”. Bóg pragnący świata i człowieka, w swoim odwiecznym planie miłości, widzi go zawsze przez pryzmat dobra. Myślę, że dziś, gdy inaugurujemy na szczeblu diecezjalnym proces beatyfikacyjny siostry Iwony, to pierwszym zadaniem do którego zaprasza nas Pan Bóg, jest skorygowanie naszego wzroku. Czy kiedy patrzę na rzeczywistość mnie otaczającą, na innych ludzi, to czy potrafię dostrzec w tym Boże dobro? Świat dziś ma tendencję, szczególnie przez przekaz medialny, pokazywania tego, co złe. Wystarczy zobaczyć proporcje. Ile dobra, a ile zła, cierpienia, krzywdy jest pokazywanych w tej przestrzeni. Dobro wydaje się być marketingowo słabe. Bo ono często nie jest spektakularne, widowiskowe. Ale ono jest. Także dobrzy ludzie pozostają często w cieniu, bez poklasku. Ale to nie znaczy, że nie robią oni cudów codzienności. Widzimy tę prawdę w życiu siostry Iwony, a przez to, możemy to ujrzeć i w sobie. Największe cuda miłości, to nie tyle rzeczy wielkie, ale wierność małym sprawom, codzienna wierność naszemu powołaniu i temu co ono za sobą niesie. To wypełnianie obowiązków z miłością. Bóg przez jej życie zaprasza nas aby szukać dobra, bo jego jest bardzo wiele, bo świat stworzony jest z miłości. Ma w sobie potęgę miłości. Drugi człowiek, który staje przed nami choć z wadami jest dobry, jeśli nawet sam w to nie wierzy. Bo wreszcie my sami jesteśmy dobrzy. Tym dobrem możemy powstawać z naszych błędów, słabości i czynić świat piękniejszym. Nawet najmniejsze dobro, przy współpracy z Bożą łaską, może stać się cudem ocalającym w świecie to, co Boże. Dziś Księga Rodzaju chce pokazać jedną bardzo istotną prawdę. Człowiek jest stworzony do relacji z drugim. Także ta prawda uwidacznia się w osobie siostry Iwony. Kiedy przed Eucharystią słuchaliśmy jej życiorysu, tym co bardzo często się powtarzało, to bycie przy drugim człowieku. Tym chorym, samotnym potrzebującym. Niezależnie od jego wiary, pobożności czy narodowości. Moglibyśmy językiem biblijnym powiedzieć – tak jak Ewę, nazwać ją pomocą. Ona po prostu była pomocą. Siostra Iwona zapewne w swojej pomocy innym nie tyle widziała co traci, ale jak wiele w dawaniu może wyniknąć szczęścia dla niej samej. Dojrzałość chrześcijańska, bycie dla innych, rozwijają w nas to, co Boże gdy nie boimy się służyć, gdy jesteśmy dla innych. Tę jakże ważną prawdę podkreśla obraz gdy Bóg czyni Ewę z żebra Adama. Talmud, czyli hebrajski komentarz do Biblii, komentuje tę scenę
w następujący sposób. Bóg nie stworzył kobiety z głowy, by mu rozkazywała ani z jego nóg by była dla niego niewolnicą. Stworzył ją z boku, by była blisko jego serca. Droga nowo testamentalna widzi wypełnienie tego obrazu w Chrystusie, w drugim Adamie którego małżonką jest Kościół. Również Chrystus, drugi Adam jeszcze raz zasnął na drzewie krzyża w wielki piątek i także Jemu został otwarty bok z którego natychmiast wypłynęła krew i woda. A z nich ukształtował Chrystusowi umiłowaną małżonkę czyli Kościół. Życie siostry Iwony może być dla nas wskazówką, w jaki sposób i my, zarówno indywidualnie jak i wspólnotowo, możemy realizować naszą oblubieńczą miłość. Ona odkryła w sobie ten obraz powstania z żebra, aby jak mówi Talmud być bliską sercu. Była tą, która chroniła serce Jezusa
w Najświętszym Sakramencie. Gdy zbierała sprofanowane porozrzucane hostie. Chroniła
w widzialnym znaku, jakim jest świątynia, gdy wyniosła z niej bombę. Chroniła w drugim człowieku, który często był zmarginalizowany, opuszczony, zdany na siebie. Nigdy nie była obojętna wobec profanacji i braku szacunku do otaczającego ją sacrum, którym było Najświętsze Serce Jezusa, obraz i podobieństwo Boże w innych ludziach. Ona przypomina nam dzisiaj, co jest i naszym powołaniem. Może paradoksalnie to zabrzmi – bycie żebrem, które w świecie nieustannie chroni to, co najcenniejsze. Uwidacznia się to w jednym ze wspomnień które złożyła o siostrze Iwonie pani Anna Celej: „Byliśmy rodziną wielodzietną. Było nas ośmioro dzieci. Kiedy zmarł nasz tata siostra Iwona była ogromnym wsparciem dla naszej rodziny, a szczególnie dla mamy. Biło od niej dobro, które przekazywała innym. Wszystkim pomagała. Nikomu nie odmówiła wsparcia. Ludzie mówili, że jest tak dobra jak święta”. Siostra Iwona była blisko Serca. Była tą, która chroniła w świecie Bożą miłość. Ewangelia prowadzi nas natomiast w świat pogański. W okolice Tyru i Sydonu, które w Biblii były synonimami pogaństwa, przeciwstawienia wobec Boga. Jezus jest w trudnej sytuacji publicznej działalności. Chwilę wcześniej doświadczył oporu ze strony tych, którzy należeli do Narodu Wybranego i do których, w pierwszej kolejności skierował się ze swoją misją. W tym wszystkim spotyka kobietę syrofenicjankę błagającą o uratowanie je dziecka. Dla Żydów, w ówczesnej kulturze, syrofenicjanka była potrójnie nieczysta. Po pierwsze jako poganka, po drugie jako kobieta, która sama inicjuje kontakt z mężczyzną, a po trzecie jej córka była opętana przez złego ducha. Syrofenicjanka jest więc osobą, która nie ma prawa spotkać się z Bogiem, ponieważ temu kto był nieczysty niewolno było uczestniczyć w kulcie. Nie wolno było wejść do świątyni. Dlatego jej spotkanie z Jezusem jest niezwykłe.
Świątynia – świątynia jakby sama przychodzi w świat pogański, w tym też do niej. Jeśli ktoś myśli, że jest poza możliwym dostępem do Boga, to Bóg sam do niego przychodzi. Pan w swoim Słowie czyta nam również życie Siostry Iwony, która przecież jako świątynia Ducha Świętego nie bała się wchodzić w świat pogański, w świat ateistyczny. Dzieliła się Bożą miłością z tymi, którzy przez wielu byli odrzuceni i pogardzani. Którzy też byli oprawcami i dla niej i dla Ojczyzny. Łatwo przecież w tych osobach widzieć tylko wrogów, którym nic się nie należy. Ona jednak, na wzór Jezusa, nie bała się przekroczyć granic pogaństwa, by i tam zanieść Boga. Syrofenicjanka usłyszała od Jezusa, na koniec ich rozmowy słowa „idź”. Ona idzie w oparciu o wiarę w słowo, które powiedział Jezus, aż na końcu drogi zobaczy zdrową córkę. Musi pokonać drogę, a kiedy zaufa i ją przejdzie to zobaczy, że słowo okazało się skuteczne i mocne. Doświadczyła tego Syfrofenocjanka. Doświadczała tego wielokrotnie siostra Iwona. Wpatrując się w jej życie prośmy, abyśmy i my od Jezusa usłyszeli to wezwanie „idź”. Niech ono wybrzmi i w naszych sercach, abyśmy idąc do świata mogli zobaczyć jak, i w nas, i przez nas, Pan może czynić wiele znaków swojej miłości. Bądźmy świątynią Ducha Świętego dla tych którzy sami do tej świątyni dziś przyjść nie mogą. Niech misja siostry Iwony trwa. Amen