ŚWIADECTWA

Część świadectw można odnaleźć w książce “Siostra M. Iwona Król – Cicha Bohaterka Wschowy” – pod redakcją Jolanty Pawłowskiej i Zdzisława Rygusika.

Osoby, które chciałyby podzielić się swoim doświadczeniem osobistego spotkania z siostrą M. Iwoną Król prosimy, aby przesłały świadectwa na adres mailowy: s.miwonakrol@gmail.com lub pocztą tradycyjną na adres: pl. św. Jana 1, 67-400 Wschowa.

Pamiętam, był rok 1968 albo 1969, rodzice wyjechali na wieś na tzw. darcie pierza. Byłyśmy wtedy z siostrą w szkole. Ona skończyła zajęcia wcześniej i szła do mleczarni po ser i mleko. Miała może 12 lub 13 lat. Na przejściu dla pieszych potrącił ją motocykl. Została zabrana przez pogotowie. Miała silny wstrząs mózgu i poturbowaną nogę, na szczęście obyło się bez złamań. Na ciele miała otwarte rany, których lekarze nie zszyli. Dostawała zastrzyki. Po tygodniu wróciła do domu z tymi ranami. Wieczorem zaczęła się strasznie dusić. Przechodziły poprzez nią jakieś fale od czubka głowy i kiedy dochodziło do szyi i serca nie mogła złapać oddechu. Była cała czerwona, ale temperatury nie miała. Tato pobiegł po sąsiadkę, a ona zaraz poszła po siostrę M. Iwonę Król, która szybko do nas przybiegła. Stwierdziła, że moja siostra dostała szoku limfatycznego. Poprosiła o białą ściereczkę i zimną wodę. Robiła mojej siostrze okłady, a przy tym modliła się po cichu. Mama zapaliła gromnicę i razem się modliliśmy. Po dwóch godzinach, jakby ręką odjął. Dziękowaliśmy siostrze M. Iwonie, a ona powiedziała „cuda się zdarzają”. Mama zawsze mówiła, że siostra M. Iwona uzdrowiła moją siostrę. Na następny dzień siostra przyszła, sama od siebie, zapytać jak się dziecko czuje. Porozmawiała trochę i jak zawsze pożartowała. Mama chciała się jej odwdzięczyć, ale ona nie chciała nic przyjąć. Cieszyła się, że mogła pomóc.

Barbara Wojnarowska

Moja córka często chorowała i siostra M. Iwona Król zawsze jej pomogła. Córka była bardzo wpatrzona w siostrę, były jak dwie bratnie dusze. Córka mówiła, że chce być jak siostra M. Iwona. Kiedy siostra przychodziła, to córka od razu czuła się zdrowsza. Od niej to nawet zastrzyki nie bolały. Jak przychodziła mówiła o Bogu, o tym, że trzeba czynić dobro. Kazała się modlić. Mówiła, że Pan Jezus zrozumie, że pomoże. Była dobrym człowiekiem.

Leokadia Kola

Często bywałam we Wschowie i wtedy widywałam siostrę przechodząc ulicą, mijałyśmy się na chodniku. Mimo, że mnie nie znała zawsze pierwsza się ukłoniła i uśmiechnęła. Uśmiech od niej promieniował, zarażała innych uśmiechem i radością. (…) Kiedy człowiek ją spotkał zaraz lepiej się poczuł. Jej uśmiech i spojrzenie napełniało dzień radością i czymś, co trudno mi opisać. Bardzo mi siostry M. Iwony brakuje.

Stefania Tomczak

Jak byłam dzieckiem, mój brat był bardzo chory. Był w wieku 3 może 4 lat, miał ropę w błonie opłucnej i do tego się przeziębił. Przebywał w różnych szpitalach w Poznaniu, Lesznie, Zielonej Górze i nie mogli go wyleczyć. Potem oddali go do domu twierdząc, że tego nie da się wyleczyć, że teraz pozostało tylko oczekiwanie na śmierć. Jedyny ratunek był już w siostrze Iwonie Król, wszyscy mówili, że jego stan jest nieuleczalny. Siostra Iwona często do nas przyjeżdżała jak ktoś był chory. Widzę ją dziś, jak przyjeżdżała rowerem. Tak długo opiekowała się moim bratem, aż on wyzdrowiał. Miał dziurę w boku i ta ropa z niego tryskała. Siostra robiła mu opatrunki z wielkim poświęceniem, choć to było bardzo nieprzyjemne, bo jak tylko kaszlnął to ropa tryskała z niego. (…) leczyła mojego brata z wielkim poświęceniem i mimo, że lekarze nie dawali mu żadnych szans na przeżycie, to pod opieką siostry M. Iwony wrócił do zdrowia.

Krystyna Stefańska

Byliśmy rodziną wielodzietną – było nas ośmioro dzieci. Siostra często dawała nam zastrzyki jak chorowaliśmy. Pocieszała, że nie będzie bolało. Była zawsze uśmiechnięta, delikatna i łagodna. Kiedy zmarł nasz tata siostra M. Iwona była ogromnym wsparciem dla naszej rodziny, a szczególnie dla mamy. Siostra była przy mamie, kiedy powiedziano jej o śmierci taty. Początkowo przychodziła do mamy każdego dnia. Opiekowała się mamą kiedy ta zachorowała. (…,) Bardzo cierpiała. Siostra Iwona była dla niej ogromnym wsparciem i otuchą. Jak wychodziła to mama jakby była o połowę zdrowsza. Kiedy mama miała już powykrzywiane palce od choroby i nie mogła ich wyprostować, siostra M. Iwona często przynosiła nam od sióstr obiady. Była bardzo dobrym człowiekiem. Delikatna, nigdy nie widziałam jej zdenerwowanej. Wszystkim pomagała, nikomu nie odmówiła. Ludzie mówili, że jest tak dobra jak święta.

Anna Celej