I ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE

„Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie” /Mt 5,3/

„Kiedy [Eliasz] wchodził do bramy miasta [Sarepty], pewna wdowa zbierała tam sobie drwa. Zawołał ją i powiedział: <<Daj mi, proszę, trochę wody w naczyniu, abym się napił>>. Ona zaś zaraz poszła, aby jej nabrać, ale zawołał za nią i rzekł: < Weź, proszę, dla mnie i kromkę chleba!>. Na to odrzekła: < na życie Pana Boga twego! Już nie mam pieczywa – tylko garść mąki w dzbanie i trochę oliwy w baryłce. Właśnie zbieram kilka kawałków drewna i kiedy przyjdę, przyrządzę sobie i memu [strawę]. Zjemy to, a potem pomrzemy>. Eliasz zaś jej powiedział: <Nie bój się. Idź i zrób, jak rzekłaś; tylko najpierw zrób z tego mały podpłomyk dla mnie i przynieś mi! A sobie i swemu synowi zrobisz potem! Bo tak mówi Pan bóg Izraela: Dzban mąki nie wyczerpie się a baryła oliwy nie opróżni się aż do dnia, w którym Pan spuści deszcz na ziemię>. Poszła więc i zrobiła, jak Eliasz powiedział, a potem zjadł on i ona i jej syn, i tak było co dzień. Dzban mąki nie wyczerpał się i baryłka oliwy nie opróżniła się, zgodnie
z obietnicą, którą Pan wypowiedział przez Eliasza.
” /1 Krl 17, 10-16/

Błogosławieni ubodzy w duchu, albowiem do nich należy królestwo niebieskie. Chrystus nie neguje bogactwa materialnego ani duchowego. Nie mówi musicie być ubodzy, wskazuje nam natomiast kierunek, abyśmy stali się błogosławionymi. Jeżeli chcemy być właścicielami Królestwa Bożego, a więc tego, co stanowi dla chrześcijanina największe bogactwo – mamy być ubodzy w duchu. A więc, aby stać się bogatymi, musimy być wpierw ubogimi. Droga jaką wytycza nam Chrystus jest pełna skrajności w ujęciu naszego rozumowania. Droga jaką nam proponuje, aby osiągnąć życie wieczne to droga krzyżowa. To droga cierpienia i sponiewierania, która prowadzi do śmierci, jednocześnie otwierając bramy życia wiecznego. Droga, którą nam proponuje Chrystus, to droga, którą możemy kroczyć wyłącznie kierując się wiarą. Człowiek, który nie ma zakorzenionej w Bogu wiary, nie będzie w stanie iść drogą Chrystusową. Nie będzie w stanie żyć słowami Ewangelii, które są sprzeczne z całym porządkiem świata, sprzeczne z ludzkimi pragnieniami i oczekiwaniami.

Błogosławieni ubodzy w duchu, a więc szczęśliwi, którzy mają tylko to, co do życia duchowego niezbędne. I nie chodzi o to, aby nie zdobywać wiedzy, aby nie pogłębiać swojej duchowości. Chodzi o to, aby mieć to co niezbędne, to co jest wszystkim i co wyłącznie wystarczy. Chodzi o to, aby posiadać Boga samego. Posiadać Boga, to żyć w pełnym zjednoczeniu z Nim. Jakże łatwo pielęgnować drogę duchową, która przynosi nam pełną satysfakcję i uznanie wśród ludzi. Drogę duchową, która jest inspiracją dla innych i jednocześnie czyni nas przywódcami i często prowadzi do tego, że nie tylko zostawiamy Pana Boga za sobą, ale i przysłaniamy Go innym. Przysłaniamy Go tym, którzy są w nas wpatrzeni i nami zafascynowani.  A my mamy być ubodzy w duchu, czyli w całej naszej wspaniałości, mądrości i duchowości mamy stać za Panem Bogiem i do Niego prowadzić innych. Mamy budować piękną i głęboką relację z Bogiem w ciszy naszych serc, w miejscu, gdzie widzi tylko Bóg.

Spójrzmy na ubogą kobietę z Sarepty. Prorok Eliasz wchodzi do Sarepty i widzi kobietę zbierającą drwa, po to, aby przygotować ostatni posiłek dla siebie i syna, a potem umrzeć. Prorok Eliasz prosi ją o wodę. I chyba wszystkich zadziwia jej postawa. Jest tak biedna, że nie ma za co wyżywić nie tylko siebie, ale i syna. Wie, że wkrótce umrze z głodu nie tylko ona sama, ale i jej ukochane dziecko. W takiej sytuacji mogłaby być zdesperowana, załamana, pełna złości i żalu. A ona robi coś, co zadziwia. Jak mówi nam Biblia zaraz idzie, aby przynieść prorokowi wody. Jak byśmy my zareagowali? Czy w sytuacji, kiedy nie mamy już nadziei bylibyśmy w stanie natychmiast pośpieszyć, aby pomóc bliźniemu? Prorokowi jednak to nie wystarcza. Prosi kobietę jeszcze o kawałek chleba. Dopiero wtedy kobieta odpowiada, że nie ma chleba, że pozostała jej odrobina jedzenia, którą zaraz zamierza spożyć z synem, po czym ma pełną świadomość, że czeka ich śmierć. I tu jej postawa jest zdumiewająca. Wypowiada zaledwie kilka słów, nie wylewa na proroka swojego żalu, nie tłumaczy się, nikogo nie obwinia za swój los. I wtedy pada obietnica, że Bóg się o nich zatroszczy. „Nie Bój się” mówi prorok. Zrobiła jak jej Eliasz powiedział, przygotowała posiłek najpierw dla proroka a potem dla siebie i syna. I dzban z mąką się nie wyczerpał a baryłka z oliwą się nie opróżniła do czasu, w którym Pan spuścił deszcz na ziemię. Z Biblii wiemy, że kobieta była uboga. Nie znamy przyczyn tego ubóstwa, nie znamy historii jej życia. Natomiast wiemy, że była uboga materialnie i uboga duchem, dlatego uwierzyła w Słowo Boga skierowane przez proroka. Zrobiła co jej Eliasz powiedział bez zbędnych pytań, bez chwili zawahania.

I takiej właśnie postawy chce od nas Bóg. Przykazuje nam być ubogimi w duchu i tym samym czyni nas właścicielami Królestwa Niebieskiego. Człowiek ubogi czyli taki, któremu nic nie przysłania Boga. Będziemy ubogimi w duchu, jeżeli Słowo Boga będzie bogactwem, dla którego będziemy zdolni poświęcić nasze samozadowolenie, ludzkie uznanie, wszystkie uczucia jakimi się karmimy i te szlachetne i te mniej szlachetne. Bóg nie chce naszego cierpienia. Jesteśmy Jego umiłowanymi dziećmi, a Ojciec zawsze pragnie dla swoich dzieci tego co najlepsze i najpiękniejsze. Czasem jednak prowadzi nas takimi drogami, które może nie wydają nam się atrakcyjne. Bóg jednak widzi dalej, widzi w perspektywie, która dla nas jest nieznana i obca. Bóg widzi to czego, my nie dostrzegamy. Mówi do nas nie bój się, bądź ubogi w duchu a posiądziesz Królestwo Niebieskie.

Ubóstwo zawsze było bliskie sercu siostry M. Iwony Król. Od dzieciństwa wychowywała się w wielodzietnej rodzinie, w małym domku. Ówczesne warunki daleko odbiegały od standardów dzisiejszego życia. Zaledwie 2 izby, kuchnia, brak łazienki, toaleta na zewnątrz. Gospodarstwo, w którym nigdy nie brakowało pracy. Czy siostra M. Iwona była szczęśliwa? Bynajmniej tak. Jej rodzina choć uboga materialnie, była bogata w takie cnoty jak zatroskanie, szlachetność, wzajemny szacunek. Była to rodzina, w której miłość i wzajemna troska miały pierwszeństwo. Rodzina, która potrafiła dostrzegać swoje wzajemne potrzeby i w której rodzice darzyli się głębokim uczuciem będąc wzorem szacunku dla swoich dzieci. Rodzina, która zawsze potrafiła znaleźć czas na wspólną modlitwę, która swoje szczęście budowała na wierze i Bożej obecności. Ubóstwo zawsze towarzyszyło życiu siostry M. Iwony. Zawsze była otwarta na Słowo Boga, które odczytywała w decyzjach swoich przełożonych będąc zawsze gotową do podejmowania dzieł, które jej wyznaczali. Poświęcała chorym wszystkie swoje siły fizyczne i duchowe. Siostra M. Iwona nigdy nie pragnęła posiadać, dzieliła się tym co miała, nigdy nie oczekiwała od ludzi zapłaty za swoją pracę. W tym ubóstwie materialnym pozostała zawsze radosna, życzliwa i pomocna. Wszyscy, którzy ją pamiętają potwierdzają, że potrafiła dostrzec człowieka potrzebującego, że obok nikogo nie przeszła obojętnie. Uboga w duchu – zapewne taką była. Potwierdza to jej poświęcenie i oddanie. Nie pozostawiła po sobie bogactwa duchowego w postaci pism czy duchowych medytacji. Była jednak zawsze rozmodlona i do modlitwy zachęcała innych. Gotowa była oddać swoje życie ratując sprofanowane przez radzieckich żołnierzy konsekrowane hostie, wynosząc bombę zegarową ze świątyni, czuwając przy chorych w dzień i w nocy, pokonując nieraz wiele kilometrów dziennie w trosce o powierzonych sobie chorych. “Wiara bez uczynków martwa jest” (Jk 2, 14). Siostra M. Iwona pokazywała swoim codziennym życiem jak bogactwo jej wiary i miłości uzdalniało ją do ubóstwa duchowego w rozumieniu posiadania Boga, w głębokim z Nim zjednoczeniu.