
VIII ROZWAŻANIE WIELKOPOSTNE
„Błogosławieni, którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, albowiem do nich należy Królestwo Niebieskie”
„Jeżeli was świat nienawidzi, wiedzcie, że Mnie pierwej znienawidził.Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi.Pamiętajcie na słowo, które do was powiedziałem: „Sługa nie jest większy od swego pana”. Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować. Jeżeli moje słowo zachowali, to i wasze będą zachowywać. Ale to wszystko wam będą czynić z powodu mego imienia, bo nie znają Tego, który Mnie posłał.” (J 15,18-21)
Słowo Boga jest wymagające. Jezus nas uprzedził: „Jeżeli Mnie prześladowali, to i was będą prześladować”. Jezus nigdy nie obiecywał ludzkiej chwały i bogactwa. Wręcz przeciwnie przygotowywał Apostołów na tajemnicę swojej męki i zmartwychwstania. Dzisiejszy świat wyśmiewa naszą wiarę nazywając ją zabobonną i nieaktualną. Nie jest to nic, przed czym Chrystus nas nie uprzedził. Jeżeli chcemy być Jego wiernymi świadkami musimy zgodzić się na wyśmianie, znieważanie i odrzucenie. Ale tylko jeżeli chcemy. Bóg człowieka do niczego nie zmusza, a więc nie możemy mieć do Boga żalu i pretensji, kiedy jest nam trudno. Często zastanawiamy się, dlaczego tym, którzy nie wierzą, którzy wyśmiewają Kościół tak dobrze się powodzi. Pytamy, gdzie jest Pan Bóg? Dlaczego mi, który jestem wierny jest tak ciężko? Dlaczego cierpię i choruję? Odpowiedź znajdujemy w Ewangelii: „Gdybyście byli ze świata, świat by was kochał jako swoją własność. Ale ponieważ nie jesteście ze świata, bo Ja was wybrałem sobie ze świata, dlatego was świat nienawidzi”. Nie możemy jednak zatrzymać się tylko na tych słowach. Chrystus daje nam obietnicę: „błogosławieni którzy cierpią prześladowania dla sprawiedliwości, bo do nich należy Królestwo Niebieskie”. Jeżeli wybieramy Chrystusa będziemy cierpieć, ale mamy od Niego obietnicę życia wiecznego, którego żaden człowiek nie będzie w stanie nam odebrać.
Siostra M. Iwona w jednym z listów do rodziny pisała: „Wszystko w rękach Boga (…) Trzeba się trzymać Jego Ojcowskiej ręki, na pewno nie odmówi pomocy”. Wierząc i kochając służyła w ciszy i milczeniu. Większość ludzi tak właśnie ją zapamiętało. Niektórzy jako surową i poważną, wciąż będącą w pośpiechu. Ci którzy mieli okazję poznać ją lepiej określają jako pełną pokoju i uśmiechniętą. Niewiele wiemy o cierpieniu jakie dotykało siostrę M. Iwonę. W kilku swoich listach wspominała rodzinie o swoich dolegliwościach, ale bardzo krótko. Nie skarżyła się i nie ubolewała nad sobą. Możemy się tylko domyślać, jak wiele wysiłku i energii wymagała od niej tak bardzo ofiarna służba bliźnim, lęk jaki musiał jej towarzyszyć podczas opieki nad chorymi w okresie wojny, strach przed żołnierzami, kiedy zbierała Najświętszy Sakrament i naczynia liturgiczne z kościołów. Ciągłe przesłuchania i pobyty na komisariacie o czym wspomina w „Garści wspomnień z okresu II wojny światowej”. Towarzyszyła ludziom cierpiącym i umierającym. Potajemnie chrzciła dzieci i chowała zmarłych w czasie wojny. Siostra M. Iwona nie zmarła śmiercią męczeńską, ale ofiarując swoje życie Bogu w konsekracji zakonnej wiernie trwała w złożonych ślubach. Przyjmowała ciężar codziennej posługi w każdych warunkach, w jakich przyszło jej żyć. Nigdy nie odmówiła, nie wahała się stawać w obronie wiary nawet w sytuacjach, kiedy żołnierze grozili jej śmiercią. Udowodniła w ten sposób, że była w niej gotowość do poniesienia śmierci z miłości do Chrystusa.
